Tytuł oryginalny: Pride
Reżyseria: Matthew Warchus
Produkcja: Wielka Brytania, 2014
To był rok 1984 kiedy geje i
lesbijki stanęli ramię w ramię z górnikami, by walczyć z reformami
konserwatywnego rządu Margaret Thatcher.
Jest i sporo śmiechu, wzruszeń, ale to co wyróżnia film wśród
gatunku, to nieco większy budżet umożliwiający nadanie rozmachu. Znani aktorzy stanęli na wysokości zadania, a reżyser dopilnował dynamiki.
Na przekór Żelaznej
A może nie jest to film gejowski?
W gruncie rzeczy to historia walki uciśnionych z silną władzą Żelaznej Damy, Opozycyjne (?) wobec siebie grupy dojrzewają
do tego, by same stać się jedną, wspólną opozycją. Nie można walczyć o jedne
prawa z pominięciem innych – mówi bohater. Bo kto powiedział, że macho-górnicy,
nie mogą wypić „browara” ze zboczeńcem [pervert], albo uczyć się wspólnie kobiet i tańca (prosta, acz zabawna scena)?! Gdyby nie to, że
historia oparta jest na faktach (choć z domieszką patosu) uznałbym
ją za zupełnie nieprawdopodobną i wymyśloną. Na szczęście życie pozytywnie nas
zaskakuje i weryfikuje najśmielsze oczekiwania. Po wyjściu z kina czułem się
zarażony optymizmem, z odrodzoną wiarą w ludzkość. Trzeba nam kina, które
odetnie nas od smutku i szarości, które żelazną ręką wskaże solidarność, dobro
i przyjaźń.
Shut up and march
Napisać parę generalnych słów o
bohaterach jest trudno. A to dlatego, że reżyser rysuje portrety grup właśnie za
pomocą cech ich członków. Także aktorzy są w swoich rolach prze-autentyczni
(genialny akcent, a zwłaszcza genialna Staunton)! Jest więc
przekrój i środowiska queerowego i konserwatywnie-kopalnianego. Są więc ci
wyautowani i ci żyjący w szafie. Są ci, którzy wracają na stare śmieci, i ci
uciekający z domu. Skryci i krzykliwi. A wśród górników: ci obawiający się
londyńskiego środowiska i ci ciekawi. Są i ciekawi, i żądni zmian, ale także
zamknięci i przestraszeni. Wszystkie te cechy muszą jednak zejść na drugi plan
jeśli chce się walczyć ze wspólnym wrogiem. Ramię w ramię można zdziałać wiele.
Trzeba postawić na odwagę i dumę. Na pragnienie zmian i wewnętrzną siłę.
ewentualne wściekłość.
Only unions makes us strong!
Należy także odnotować, że film wpisuje się w pewien trend najnowszego kina brytyjskiego. Manewruje więc pomiędzy odczarowywaniem / przepisywaniem historii, opowiada ważne historie w przyjemny i kolorowy sposób, czy wreszcie buduje swoją narrację wokół ciepłych uczuć z którymi tak trudno się nie utożsamiać. Jest więc produktem propagandowym, uspokajaczem sumień i otuchą na niespokojne czasy utwierdzające ludzi w poczuciu jedności i zjednoczenia wokół wspólnych wartości. Daleko więc do prób diagnozy społecznej o jaką zwykle kusi się Ken Loach. Mimo tych zarzutów nie sposób nie zaangażować się w tę świetnie napisaną i wyreżyserowaną historię. Wszak wszyscy potrzebujemy odrobiny dobra w polu widzenia.
8/10
z netu http://dekulturator.blogspot.com/2015/03/tecza-kilofem-koloryzowana-dumini-i.html
OdpowiedzUsuń