Tytuł oryginalny: Children of God
Reżyseria: Kareem Mortimer
Produkcja: Bahamy, 2010
Gatunek: dramat
Dostępność: OutFilm.pl
Wrażliwy młody malarz zostaje
wysłany, by stworzyć wyjątkowy pejzaż i odkryć na nowo swą wrażliwość. W
czasie podróży wdaje się w romans
umożliwiający realizację celów podróży.
Bez cienia wątpliwości polecam
ten wyjątkowy film. Proszę nie obawiać się miejsca produkcji, to prawdziwie
mądre, przejmujące i wrażliwe kino. Na świetnym europejskim poziomie.
Podróże kształcą
To niezwykle mądry film.
Włączając film z wysp Bahama liczyłem na
niskobudżetową produkcją o lokalnych problemach. Tymczasem zastało mnie
dojrzałe, wielowątkowe, a zarazem przemyślane kino. To jest historia tak o ruchu
LGBT na wyspach jak również opowieść o relacji mężczyzn, z których obaj
osadzeni są we własnej, skomplikowanej rzeczywistości. To także rozprawa o
wpływie środowisk religijnych na światopogląd społeczeństwa. Film nie jest
jednak zbudowany na banałach, na populistycznym zrywie – wręcz przeciwnie jest
to obraz dopieszczony i zbudowany na rzeczywistej próbie odpowiedzi na
podstawowe pytania ruchu emancypacyjnego. Jedna z bohaterek zapowiada: „Musisz
wybrać się w podróż, by odkryć siebie”. Widać Europa musi odwiedzić Bahamy,
żeby postawić sobie niektóre pytania, żeby znaleźć odpowiedź i zdefiniować na
nowo.
Salon pękniętych luster
Dawno nie było na ekranie geja
tak wrażliwego. Statystycznie (a raczej stereotypicznie) wrażliwość jest wpisana w queerową naturę, a jednak tym razem mamy do czynienia z okazem wyjątkowym. Johnny to dusza
artysty, wewnętrznie rozdygotanego, a jednocześnie nie umiejącego tej emocji
przeżyć, wyeksponować i zostawić za sobą. Romeo jest jego lustrzanym odbiciem.
Jego życie jest ułożone – teraz i na przyszłość, natomiast wszelkie emocje
zabija w sobie lub przynajmniej zastępuje je hedonistycznymi i ekstremalnymi
wydarzeniami. Ich wzajemne spotkanie pozwoliło im spojrzeć na siebie wzajemnie,
a następnie zdobyte doświadczenie wykorzystać w naprawie swojej siły. Stali się
dla siebie nie pomocą, ale przeszkodą, której pokonanie uczyniło ich
silniejszymi. Wrażliwość nie została zabita. Została okiełznana, a z tego uporządkowania
mogłoby być dobre życie. Żeby tego było mało lustrzanym odbiciem ich związku
jest związek homofonicznego pastora i podporządkowanej mu żony. Analogiczne
rozterki to nowe spojrzenie, na to samo odbicie ludzkiej wrażliwości.
„Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza”
Nie podlega wątpliwości obecność religijnego
aspektu tego filmu. Wprawdzie ten wątek przewijał się wśród pofilmowych
refleksji, ale tym razem kino nadało społeczności gejowskiej status wyjątkowy:
status dzieci Boga. Jeśli więc zgodzić się z tym liberalnym podejściem to
wynika z niego, że także gej został stworzony na „obraz i podobieństwo”. Ta wykładnie zdaje się zdecydowanie dominować filmową narrację i nie ma się co oszukiwać, że jest to liberalna krucjata, która zaspokoi zgadzających się z nią i nieźle wkurzy przeciwników. Zachęcam jednak, by przymknąć oko na nieco niechlubne moralizatorstwo i prawdziwie cieszyć się pięknym kinowym doświadczeniem.
7/10
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz