Tytuł oryginalny: Holding the Man
Reżyseria: Neil
Armfield
Produkcja: Australia,
2015
Gatunek: melodramat, biograficzny
Dostępność: Netflix
Autobiograficzna historia australijskiej pary, zmagającej
się z problemami społeczności gejowskiej na przestrzeni ostatnich dekad.
Depresyjny. Ciężki. Niech Was nie zmyli romantyczny plakat!
Ale w kinie katharsis nie przychodzi łatwo. Dobrze jednak jeśli przychodzi w
takim stylu.
Gdzie jest problem?!
W trakcie seansu na głos zadałem
mojemu partnerowi pytanie „Ale gdzie w zasadzie jest problem tego filmu?”
Musiało minąć trochę czasu zanim zorientowałem się, że w filmie żadnego
wielkiego problemu nie ma i nie będzie. Ale to nie znaczy, że wieje nudą, a na
ekranie panuje beztroska? Przeciwnie. Jeden problem się pojawia, drugi znika,
jeszcze inny narasta, ale wcale nie eksploduje. I taka jest właśnie narracja
filmu. Dlatego nie przytłoczy nas problem odkrywania seksualności, ani
nietolerancji, ani nawet AIDS. Przytłoczy nas właśnie konwencja zapętlonych i
odplątujących się problemów. Przytłoczy nas to, gdy zdamy sobie sprawę, że nasze
życie właśnie tak wygląda. Katharsis to nie happy end, katharsis to nie śmierć.
Katharsis to ten moment przytłoczenia. Długofalowo oczyszczające.
Caleo i Conigrave…
To teraz pytanie mojego partnera:
„Na pewno włączyłeś właściwy film?”. A to reakcja na pierwsze sceny
rozgrywające się w estetyce lat 60’. Z naszymi bohaterami będziemy się
zakochiwać, poznawać, walczyć, chorować, kochać i nienawidzić. Ich życie za
sprawą napisanej autobiografii stanie się na chwilę naszym. Modne ostatnio wypożyczanie
życia za pomocą videoblogów (w tym osób z kręgu LGBT) ma tę wadę, że brakuje im
właściwego dla upływu czasu dystansu. Spojrzenia mądrzejszego o wrażenia z dnia
następnego. Historia tej pary filtrowana była dwukrotnie, ale mimo to jest
świeża i wolna od moralizatorstwa. Kino zyskało sięgając po historię
autentyczną, po realizm bohaterów i odśrodkową narrację. Tak żeby recenzenci
mogli ze spokojnym sercem napisać, że najlepsze scenariusze pisze życie.
…i inni
Na kanwie krótkiego i burzliwego życia partnerów opisana została historia (australijskiej) społeczności LGBT. Ale nie spodziewajcie się, że ich historia służy historii społeczności. Jest zupełnie odwrotnie. Kochankowie są warunkowani przez otoczenie, ale to oni znajdują się w centrum wydarzeń, a to największy atut filmu. Historię LGBT znać wypada. Ale tym razem przypomniano nam, jak bardzo społeczność gejowska targana jest przez różne wiatry historii i jak wiele zależy od miejsca i czasu, w którym żyjemy. Przypomniano o tym, że proste, zwykłe życie geja nie jest do końca możliwe. Że nie płyniemy po szerokich, bliżej nieokreślonych spokojnych wodach, na których czasem wieje silny wiatr – płyniemy przez morze, które uderza w nas falami, a czasem solidnym sztormem.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz