Tytuł oryginalny: The Imitation Game
Reżyseria: Morten Tyldum
Produkcja: Wielka Brytania, 2014
Gatunek: biograficzny
Genialny matematyk konstruuje maszynę, która ma złamać kod
Enigmy – maszyny szyfrującej nazistów. Rozwiązanie zagadki ma przyspieszyć
zakończenie wojny.
Kolejny powód do dumy
Seksualność bohatera jest drugim,
trzecim planem. I co z tego! Alan Turing był gejem, a reżyser wcale tego nie
ukrywa. Tak więc obok historii złamania kodu Enigmy (niecodziennie widowiskowej
i nurtującej jak na matematyczna zagadkę) jest historia człowieka, którego nie
chciano pamiętać, mimo że na to zasłużył. Nie twierdzę, że homoseksualność
miała wpływ na jego osiągnięcie, ale jednak była nieodłączną częścią bohatera i
nie wolno o niej zapomnieć. Trzeba budować dumę i poczucie wspólnoty właśnie na
takich ludziach-symbolach. Nie chodzi o poczucie krzywdy – ale wspólnotę
mniejszości, solidarność i właśnie dumę. Film ten wywołał właśnie te emocje.
Doskonałą muzyką, świetnym aktorem i właściwą dynamiką. Ale to znów życie
napisało najlepszy scenariusz.
Matematyk
Jak wynika z filmu – Turing był
nie tylko gejem ale także arcydziwakiem. Był totalnie nieprzewidywalny,
bezczelny, nieprzystający do rzeczywistości. W jednej z recenzji znalazłem zdanie
„Łatwiej mu napisać list do Churchilla, niż opowiedzieć dowcip. Potrafi
wykonywać w pamięci trylionowe obliczenia, ale nie wie, jak rozpoznać flirt.”
Ta dziwaczność czyni go jeszcze bardziej interesującym i zagadkowym. A przy tym
na tyle bezbronnym, że przez współczucie dochodzimy do sympatii. Nawet jego związek
z kobietą nie budzi niesmaku – jest szczery i klarowny. W kinie LGBT takich
gejów się raczej nie spotyka. Absolutny ekscentryk, ścisły umysł i gej. To
niecodzienne połączenie. Na wskroś regułom i wbrew matematyce.
Jak zatrzymałem II wojnę światową
Kto nie chce poznać końca filmu lepiej niech ten rozdział
odpuści. Nie mogę bowiem omawiając Grę tajemnic w kontekście kina gejowskiego
nie wspomnieć o filmowy zakończeniu, w którym wybitny człowiek z uwagi na swoje
seksualne preferencje zostaje przymusowo „leczony” co doprowadza go do samobójstwa.
Jego skazanie jest swoistym wotum wdzięczności ludzkości za pomoc w zakończeniu
wojny. Zamiast orderów – hormony. Zamiast pomników – cicha śmierć i
zapomnienie. Fil może być uznany za rehabilitację, ale ponieważ przywraca tylko
pierwiastek życia trzeba wynieść z dorobku Turinga (poza jego wpływem na komputeryzację
świata!) nauczkę. Szanuj drugiego człowieka. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy nie
uratuje świata. To prosty komunikat. Turing niech pomaga nam go odszyfrować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz