Tytuł
oryginalny: 3 in a bed
Reżyseria:
Lloyd Eyre-Morgan
Produkcja:
Wielka Brytania, 2014
Gatunek:
komediodramat
Dostępność:
OutFilm.pl
Młody
chłopak, początkujący muzyk zajmując się siostrami i działając dla ich dobra
zapomina o swoich potrzebach i uczuciach. To zachowanie zamierza zmienić jego sąsiad.
Jeśli
naprawdę nie ma innej, lepszej propozycji to ewentualnie można się na niego
skusić. Czymkolwiek jest kino obyczajowe to jest właśnie coś takiego.
Wkurz mnie!
Szału
bez. Ani to zabawne, ani wzruszające. Ani nie uczy, ani relaksuje. Po prostu:
siadasz w fotelu (tudzież kładziesz się do łóżka jak lubię najbardziej),
włączasz i przez półtorej godziny patrzysz na historię, która mogła się wydarzyć,
a która chyba niespecjalnie wpłynąć może na nasze życie. Po tym czasie nie
będzie poczucia straconego czasu, ale nie będzie też zachwytu, nie będzie
wbicia w fotel, ani lepszego humoru. Wszystko jest poprawne – nawet tempo równe
choć mierne. Kino powinno budzić emocje – może nawet wkurzać, ale nie powinno
pozostawiać obojętnym. Gdyby w międzyczasie przyszło mi zrobić coś równolegle
film by na tym nie stracił. A ja może bym coś zyskał.
Siostrzyczki
Filmowy
bohater zgodnie z życzeniem matki podporządkował swoje życie opiece nad
siostrami. Z jednej strony chciałby już żyć jako jednostka, a z drugiej nie
umie odmówić pomocy rodzeństwu, które nie radzi sobie w życiu. Dzielą się więc
nie tylko problemami, imprezami, ale nawet łóżkiem. Problem w tym, że Nate
wolałby, żeby to miejsce zajął jego facet. Stanowi to rzeczywisty spór
wartości: samorealizacji i poświęcenia. Rodziny w, której się rodziny i tej
nowej, którą planujemy założyć. Sprawa ponadto komplikuje się, gdy bliskie
osoby nie zauważają naszej potrzeby samorealizacji – nie tyle jej dla nas nie
chcą ile zwyczajnie o niej nie wiedzą. Mamy więc problem w istocie podstawowy:
komunikacyjny. Ktoś ostatnio powiedział mi: „Myślałem, że gdy uszczęśliwię
bliskie mi osoby, sam będę dzięki temu szczęśliwy. To tak nie działa”. No nie…
Rodzeństwo
Teraz
trochę z mojego podwórka. Troje w łóżku przypomniało mi mój niedawny skądinąd
comming out przed moją siostrą. Wybrałem opcję spokojnej rozmowy. Pojawiłem się
więc u niej w pokoju z zapowiedzią poważnej rozmowy. Poczyniłem spore
wprowadzenie, aż w końcu wyznałem prawdę ostateczną. Reakcja? Zaskakująca! Było
to lekkie zdziwienie – ale bynajmniej nie z powodu, dla którego przyszedłem,
ale z powodu formy jakie to wyznanie przybrało! Usłyszałem więc: „No spoko”. Na
tym się skończyło, a rozmowa zeszła na temat spodni, które w międzyczasie oglądała.
Poczułem się dziwnie. Bo dziwność tę sam sobie zafundowałem. Wszystkim życzę
takich miłych zaskoczeń! Życzę rodzeństwa, które rzeczywiście się wspiera,
rozumie i może na sobie polegać. To wielki skarb!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz